|
Autor |
Wiadomość |
Spejder |
Wysłany: Sob 18:08, 05 Kwi 2008 Temat postu: Mój Fan Fick :D |
|
Trochę się napisałem
Cytat: |
Droga Wojownika
Spotkanie
Sensei stał przyglądając się jego nowej drużynie. Pierwszy miał długie białe włosy, niebieskie oczy. Przy sobie miał długi sztylet. To nie był zwykły sztylet, on był z kości. Klan Kaguya pomyślał patrząc na chłopca. Drugi o ciemnych krótkich włosach i nie mniej ciemnych oczach był jakby zły. Na twarzy jednak Yashimira dostrzegł lekki uśmiech. Trzeci miał białe długie włosy na końcu spięte w dwa kuce. Miał minę poważną, oczy skierowane prosto na niego.
- Witajcie. Jestem Yashimira Ichigo. Skończyliście akademię czego serdecznie wam gratuluję. Za rok odbędzie się egzamin na chunnina. Ja będę waszym Sensei i będę przygotowywał was do niego. Będziemy na razie wykonywać misje rangi D, możliwe że niedługo zaczniemy też wykonywać rangi C – uśmiechną się – Dobrzej a się przedstawiłem teraz byłbym wdzięczny jeżeli wy się przedstawicie.
- Jestem Hodiko Hyyuga. Moje keke genkai to byakugan. Posługuję się najczęściej Tai jutsu. – powiedział ostatni chłopiec
- Nazywam się Takeshi Kaguya. Moje techniki walki to Nin-jutsu i Tai jutsu. Moje więzy krwi noszą nazwę Kekke Genkai: Hokkotsu Henkei. Jestem jednym już z nielicznych członków mojego klanu. – przedstawił się niebieskooki.
- Zwę się Kazuya Madaraki. Moja specjalność to gen – jutsu. Posługuję się elementem ognia. – Dodał ten z kpiącym uśmiechem na ustach
Najwidoczniej chłopcy byli w akademii w jednej klasie. Yashimira podrapał się po głowie i skoczył a drzewo.
- No dobra. Zobaczymy na co was stać. Wasze zadanie aby zostać drużyną dwa jest następujące : Musicie zaatakować mnie do póki nie poddam się ! – wykrzyczał z drzewa.
To nie będzie proste pomyślał Hodiko przygotowując shurikeny.
- No to zaczynamy ! Katon,Goukakyuu No Jutsu – z ust Kazuya wyleciała olbrzymia kula ognia.
Sensei zrobił błyskawiczny unik i rzucił w nich shurikenami
Jyuken Hakkeshō: Kaiten – krzyknął Hodiko po czym ogromny wir zmiótł je.
Takeshi stał patrząc się spokojnie na ich walke.
- Płot kości – krzyknął następnie w strone sensei’a zaczęły rządkiem wyrastać długie wapienne kolce. Yashimira odskoczył. Chłopcy patrzyli na niego ze zdziwioną miną.
- Pozwólcie że wam wytłumaczę – zaczął Sensei – Kaguya był potężnym klanem. Posiadali zdolność kontroli nad wapniem. Mogą po prostu wyjąć sobie kość a na jej miejscu pojawi się nowa. Kości te są nasiąknięte czakrą i to sprawia że są prawie niezniszczalne.
Wyróżniają się tez tym ze mogą za pomocą czakry zrobić oddzielną kości tak jak w tym wypadku… - rzucił ponownie shurikenami.
Odskoczyli. Takeshi cichcem podkradł się do sensei’a. Zadał cios. Z mistrza został tylko dym.
- To był klon krzyknął – do reszty.
- Kage Bunshi no jutsu ! – krzyknął Sensei i z jednego zrobiło się dziesięć.
Nagle Yashimira zaczął wpadać w otchłań. Spadł na tysiące pająków. Pająki zaczęły się do niego zbliżać. Gen-jutsu pomyślał. Zatrzymał na sekundę przepływ czarky potem natychmiast ją wypuścił. Znowu był w normalnym świecie.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę że nie może się ruszyć. Z tyłu stał Takeshi a z przodu stał Hodiko z kunai w dłoni.
- To jutsu jest niemal nie pokonane tylko jak mi się uda podkraść i złapać przeciwnika. Kości powoli oplatają twoje ciało aż do szyi. Lepiej niech się Sensei podda – uśmiechnął się.
Yashimira był spokojny. Hodiko aktywował byakugana.
- Słuchaj to jest klon…
- Co ? – przerwał mu
Hodiko rzucił w jego kunai’em.
- to gdzie jest prawdziwy – zastanowił się głośno
- Ogród sadzonych paproci ! – wykonał pieczęć Takeshi po czym kolce rozlały się prawie po całym polu treningowym.
Były niemal wyższe od niego samego.
- Jak byś był na ziemi to już byśmy słyszeli krzyk ale jesteś na drzewie więc… Kościana żałoba ! – Kolce zaczęły rosnąć jeszcze wyżej. Oplątały drzewa i jednocześnie łamiąc je.
Nie mógł tego przeżyć… oczywiście jeżeli by tam był. Ręka chwyciła z ziemi za nogę Takeshi lecz natychmiast puściła gdy na jego nodze zaczęły wyrastać ostre jak brzytwa kości.
Ręka jednak nie poddała się i chwyciła Hodiko.
- Jyuken Hakkeshō: Kaiten – krzyknął i ponownie ręką została pokonana a na jej miejscu pojawił się Yashimira
- Bal tańczących ogników ! – krzyknął Kazuya zaskakując z drzewa.
Wtedy z nieba zaczęły spadać tysiące małych ognistych pocisków
- Co ty robisz ! Pokręciło cię to też na nas spadnie ! – krzyknąl rozzłoszczony Hodiko - Jyuken Hakkeshō: Kaiten
Obronił siebie i jednocześnie Takeshiego. Kazuya zobaczył że mistrz stoi tyłem i podbiegł go zaatakować. Ledwie się zamachnął a klon wyparował. Sensei chwycił go i krzyknął: - Oczyszczenie porów ! – uśmiechnął się bo jego jutsu spowodowało naprawdę oczyszczenie porów w wielkiej kuli błota w której znajdował się.
- A zobacz to – powiedział Takeshi. Na jego ciele zaczęły wyrastać kolce długości ręki małego dziecka. – Wir nienawiści ! – zaczął się obracać z dużą prędkością.
Coś podobne do Kaiten tylko zadaje ogromne obrażenia od tnących kości, pomyślał Yashimira.
- Doton: Rock Def ! – krzyknął Sensei i Takeshi pewien że zrani mistrza trafił w kamienną ścianę. To co się stało potem było nieprzewidywalne. Wokół nich zaczeły wyrastać kolejne ściany, coraz gęściej. Zaczynały się zrastać. Po chwili byli uwięzieni w wielkim kamiennym więzieniu.
- Płot kości ! – ale to nie pomogło kości zatrzymały się przy ścianie i dalej ani rusz.
- No to nie zdaliśmy – jęknął Hodiko
Ściany się rozstapiły.
- Nie mylicie się zdaliście. Doceniłem waszą prace w grupie. Wtedy kiedy byłem w gen – jutsu wy szybko pobiegliście do mnie i byłem uwięziony. Gdyby nie byłby to klon musiałbym się poddać. Hodiko uratowałeś kolegę przed bezmyślnym atakiem Kazuya. – Jesteśmy drużyną.
Pierwsza misja
Takeshi biegł na spotkanie z drużyną. Mieli się spotkać pod domem hokage. Nagle dostrzegł jakiegoś chłopca śmiejącego się z drugiego. Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Zadarty nos, i drwiący uśmiech.
- ej ty co się tak gapisz, a chcesz dostać ?
- Zobaczymy kto tu zaraz dostanie – uśmiechnął się - Zgadnę synek Sasuke Uchiha
- Widzę że nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz, jestem najsilniejszy.
- Wiesz klan Uchiha nie ma co się równać z Kaguya, mój ojciec oddał życie dla mocy twojego ojca. Jest śmieciem !
- Zapłacisz za to – krzyknął i rzucił shurikenami
Takeshi uśmiechnął się, bez problemu odbił wszystkie shurikeny. Syn Sasuke patrzył na niego podejrzliwie
- Katon, Goukakyuu No Jutsu – krzyknął
Kula ognia poszybowała w stronę Takeshiego. Zrobił błyskawiczny unik, przeskoczył go, był za jego plecami i uderzył.
- Wapienny Dusiciel !
Kości opętały go aż do szyi.
- I co teraz ? – rzekł – To jest siła Uchiha ?
- Puść mnie ! – krzyknął
Puścił go bo w oddali zobaczył Yashimire idącego na spotkanie.
Chłopiec upadł, koś w jego ręce pod wpływem nacisku złamała się.
Takeshi szybko pobiegł do drużyny.
*
- No, dziś czeka was pierwsza misja – powiedział Sensei – pewnie będzie to misja rangi D.
Milczeli.
-o nasza kolej
Weszli do niedużego pomieszczenia, Piąta siedziała przy biurku pisząc jakieś notatki
- Daje wam misję rangi C ! – to wasza pierwsza misja ale nie mamy nikogo kto się by ją zajął – powiedziawszy to wręczyła Yashimirze zwój.
Wyszli nic nie mówiąc.
- Co !!!, dla was pierwsza misja rangi C !!! niedowiary.- rozzłościł się – Mamy odnaleźć porwane dziecko. Musimy przeszukać całą okolice. Podejrzewam że ukryte jest gdzieś w lesie i właśnie tam zaczniemy poszukiwania.
Ruszyli. Kiedy dotarli mistrz powiedział:
- Takeshi nie wolno Ci wykonywać jutsu Ogrodu sadzonych paproci, a jeżeli umiesz jutsu, wiesz jakie to tym bardziej, chyba że będzie taka konieczność, ale wtedy musisz zapanować nad ich ilością, ZAPAMIĘTAJ !!!!!
Kiwnął głową. W lesie było ciemno. Promienie słoneczne szukały otworu przez królestwo liści. Słychać było śpiew letniego wiatru uderzającego o korony drzew. Szli powoli rozglądając się po drodze i starając się coś usłyszeć oprócz wpadającego w ucho śpiewu ptaków i szumieniu wiatru.
*
- Ile jeszcze mamy czekać na te pieniądze ? – wydzierał się bandzior – Ten dzieciak zaraz tu zdechnie !
- Tym się nie martw, martw się ANBU. – odpowiedział drugi porywacz
- Cicho coś usłyszałem ! – zaczął podchodzić w stronę ukrytej drużyny. Dwa kroki i oślepiający ból. Porywacze zerwali się na widok oberwanego ucha. Z krzaków wybiegł Takeshi.
-Płot kości ! – bandyci uniknęli ataku
- Kage bunchi no jutsu – krzyknął jeden i natychmiast pojawilo się dziewięć klonów .
Zaczęli rzucać kunai i shurikenami. Takeshi odbijał wszystkie. Kolce zaczeły wyrastać na jego ciele. Skoczył na jednego
- Wir nienawiści !
Zaczął się obracać w dużej prędkości niby taniec bólu porywacz krzyczał i piszczał. Kolce rozdzierały i przedziurawiały mu skórę. W tej chwili wyskoczył Kazuya i Hodiko.
- Katon Housenka No jutsu. – Z ust Kazuya wyleciało kilka kul ognia.
Tamci zrobili szybki unik i runęli na nich.
- Więzienie umysłu ! – krzyknął porywacz.
I zapadła tylko ciemność
Takeshi jeszcze wirował dopóki nie zobaczył całego we krwi bandyte.
Gdzie mistrz, mruknął pod nosem.
- To jest wyjątkowa sytuacja – powiedział głosno – Tego jutsu jeszcze nikt nie widział. Jest to druga odmiana jutsu ogrodu sadzonych paproci. Las Bólu no jutsu!!!!!
Z ziemi zaczęły gęsto wyrastać kolce wysokości młodego drzewa. Na tych kolcach zaczeły wyrastać nowe kolce. Usłyszał krzyki i wrzaski porywaczy. Atak sięgnął aż do końca lasu.
Stało się tak jak przewidział. Udało mu się, namiot nie był nawet ruszony. Padł na ziemię z wyczerpania.
*
Leżeli w szpitalu. Takeshi wiedział że jeżeli jutsu którego ostatni użył nie podziała to będzie koniec. Czakra spadła mu niemal do trzech. O dziwo już po dwóch dniach mógł chodzić. Hodiko był w nieco lepszym stanie jednak gen-jutsu mocno na niego podziałało, najmniej ucierpiał Kazuya. Po dniu leżenia już mógł trenować. Trudno się dziwić.
- Z przyjemnością oznajmiam – Sensei wszedł na sale – że misję rangi C ukończyliście sukcesem. Chłopcowi nic nie jest , pewnie zaczniecie dopytywać się gdzie byłem ? Ukryłem się i patrzyłem jak sobie poradzicie. Takeshi twoje jutsu wszystkich zbójów pokonało. Jeden tylko przeżył cudem tylko kolce przebiły jedynie nogę.
Takeshiemu od razu poprawił się humor.
- Jutro czeka was trening więc kurujcie się ile możecie. A i przygotujcie zwiewne bluzki i jakieś spodnie w których już nie chodzicie ! w końcu od czasu kiedy wprowadzono zasade dziewczyny z dziewczynami chłopcy z chłopcami nie musicie się wstydzić – uśmiechnął się i wszedł.
- O co mu chodziło – zaczął Hodiko
-Będziemy przechodzić trening wytrzymałości – odpowiedział Kazuya
Takeshi milczał, patrzył się na portret ojca i jego braci z klanu Kaguya. Szkoda że go wtedy nie zabiłem, myślał.
*
Przed nimi stało wielkie drzewo, a na nim Yashimira z cisową pałką u boku.
- Witajcie chłopcy ! - przywitał się – Zaraz wytłumacze na czym polega wasz trening. Każdy z was dostanie pałkę i będzie musiał walczyć nią z kolegą. Takeshi nie rób głupich min ! Odłóż sztylet bo nie będziesz mógł go używać. Kto pierwszy się przewróci przegrywa. Cios taką pałką jest bardzo bolesny ale miejmy nadzieję że się zahartujecie. – uśmiechnął się i rzucił wszystkim po jednej pałce. – Nie wolno używać żadnych jutsu tylko tai – jutsu .Zrozumiano ?
- To zaczynamy !
Hodiko i Kazuya wy pierwsi.
Kazuya nie bardzo się ucieszył. Jego specialnością nie jest tai-jutsu, a od Hodiko jedynym lepszym w tai-jutsu jest Takeshi.
- Kazuya-kun no to zaczynamy
Skoczyli. Hodiko uderzył po nogach. Kazuya przeskoczył i zamachnął się do potężnego uderzenia. Ten wykorzystał to i uderzył go mocno w brzuch. Kazuya niemalże upadł. Hodiko zaczął atakować szybko i sprawnie. Ból od uderzeń ogłuszył Kazuye. Upadł z łoskotem na ziemię.
- Teraz Takeshi z Hodiko, a potem bez względu kto wygra Takeshi z Kazuyą
Odłożył sztylet i podszedł do przeciwnika. Zaczęli walkę. Takeshi się nie ruszał. Co jest ?. pomyślał Hodiko i uderzył go z całej siły w nogę. Pałka się złamała. Patrzył na chłopca któremu na nodze nawet siniak się nie pojawił.
-Teraz moja kolej – i uderzył go w brzuch a potem w kostki u nóg.
Hodiko padł na ziemię.
Kazuya podszedł z drżącymi rękoma do Takeshiego.
- Yashimira-sensei ja nie mogę walczyć. Zbyt mnie noga boli.
- Dobrze no to teraz poćwiczymy rzuty kunai, chodźcie za mną
Na polu stały trzy manekiny. Świadcząc po oderwanych rękach były używane jeszcze przez Czwartego.
-Kazuya ty zaczynasz
Rzucił kunai. Trafiło prosto w nogę manekina.
- Dobrze no to teraz po celuj w brzuch.
Rzucił. Chybił, kunai poleciało w stronę miasta.
- Teraz dwa razy w obydwie nogi !
Jedno trafiło a pozostałe trzy poleciało w siną dal.
- Teraz Takeshi
Rzucił kunai. Trafił prosto pomiędzy oczy manekina.
- Dobrze, teraz w obydwie nogi.
Rzucił, lecz tylko jedno trafiło.
- Może nie mam cela kunai ale mam cela moją własną bronią – rzekł
Na jego końcach palców zaczęły wyrastać miniaturowe kosteczki, kosteczki palców. Szybko wystrzeliły. Wszystkie trafiły w to samo miejsce.
Sensei uśmiechnął się.
- Dobrze, Hodiko twoja kolej, masz dwa shurikeny i poceluj nimi dokładnie w to samo miejsce co Takeshi
Zamachnął się. Shurikeny trafiły prawie w to samo miejsce.
- Widzę że macie wszyscy doskonałego cela, teraz zobaczymy jak tam z waszą defensywa – powiedziawszy to rzucił dwa kunai’e w strone Takeshiego. Ten błyskawicznym ruchem wyciągnął sztylet i przeciął nim wszystkie na pół. Yashimira ponownie rzucił z tym samym efektem wszystkie zostały przepołowione i odbite. Tym razem wycelował w Hodiko.
- Jyuken Hakkeshō: Kaiten
Wir zdmuchnął i połamał wszystkie kunai’e.
Shurikeny poszybowały w Kazuye. Ten szybkimi ruchami uniknął zranienia pięcioramienną gwiazdką.
- Gratuluję. Jesteście chyba najlepszą grupą jaką kiedykolwiek miałem. – powiedział Yashimira – Na dziś wystarczy treningu.
*
Kazuya jeszcze raz sprawdził czy drzwi są dobrze zamknięte i poszedł na spotkanie z grupą.
Dzień był słoneczny i bezchmurny. Przyśpieszył kroku. Nagle usłyszał jakieś wyzwiska. Poszedł za źródłem hałasu. To co zobaczył troche go zdziwiło. Takeshi stał ze sztyletem w dłoni a naprzeciwko niego stał Yanikori Uchiha. Najwidoczniej trwała walka
- Kościana żałoba ! – krzyknął Takeshi.
Kolce zaczęły wyrastać z ziemi i powoli owijać ciało Yanikoriego.
Takeshi aby kolce mogły go oplątac całego musiał trzymać ciągle znak pieczęci.
Yanikori wiedział to i wykorzystał.
- Katon: Housenka no jutsu ! – z jego ust wyleciało sześc kul ognia lecących w strone Takeshiego. Uniknął ataku. Kości błyskawicznie puściły.
- Płot kości no jutsu ! – rządek kolców ruszył w stronę członka Uchiha.
- Pokażę ci techniką jaką nauczył mnie ojciec – uśmiechnął się – Chidori !
Czakra w jego ręku niby ostrze błyskawicy. Runął na Takeshiego.
- Hokkotsu: Wapienny stróż ! – Na całym jego ciele zaczęły wyrastać długie kości. Na jego kręgosłupie kolce sięgające do ziemi, zakrzywione. Z nadgarstka wyrastać niby trójząb podłużne ostro zakończone kości. Dosłownie wyglądał jak potwór.
- Teraz ja pokażę Ci technikę mojego ojca
Yanikori zbliżał się.
- KWIAT ! – na jego ręce zaczęła wyrastać olbrzymia kość upodobniona do wiertła – to jest najtwardsza kość w moim ciele
Yanikori uderzył. Po celował w serce . Jego ręka ugrzęzła w wystających kościach. Takeshi wbił mu kwiat w brzuch. Zaczął mocno krwawić. Znowu stał się normalnym Takeshim.
- To było lekkie, módl się abym nie został wylosowany do walki z tobą – powiedział.
Zauważył Kazuya. Przeszedł obojętnie koło niego.
- Choć bo się spóźnimy - Nie musiał długo czekać.
*
- Babuniu Tsunade ! Proszę niech Konohamaru pójdzie na misję zamiast Sasuke ! – prosił blondyn. - Sasuke się przeziębił i nie mamy nikogo do zastąpienia !
- Nie przeszkadzamy ? Mieliśmy się zgłosić po misję.
- Który z was jest najlepszy ? - zapytała Tsunade
Nikt nie odpowiedział, ale wszyscy wiedzieli że Takeshi.
- hmm... Ty z białymi włosami, jak masz na imię ?
- Jestem Takeshi Kaguya
- Ty pójdziesz na misję z Sakurą i Naruto są oni Junninami, ta misja jest trudna liczę że się spiszesz.
Naruto popatrzył na nią z wyrzutem.
- Ty przecież jesteś genninem ! Czy ty w ogóle coś potrafisz ? – krzyknął Naruto
- Spokojnie jest młody ale jest na waszym poziomie. – uspokoił go Yashimira
- A wam daje dzisiaj wolne. Możecie potrenować albo się wyspać jest jeszcze rano.
- Tak jest !
Takeshi, Sakura i Naruto wyszli na zewnątrz.
- Dobra Sakura właściwie co mamy zrobić ? – zapytał blondyn
- Musimy dostarczyć ten pergamin do wioski piasku
- Droga przez pustynię jest bardzo niebezpieczna – odezwał się wreszccie Takeshi.
- Nie bój żaby ! Nad wszystkim pomyślałam.
W tej chwili zza muru wyłonił się wysoki chłopak z dziwnym pojemnikiem na plecach i znakiem na czole.
- O ! Gaara !
- Nie mamy czasu – powiedział poważnym głosem, poczym poparzył się na Takeshiego. – A ten to co za jeden ?
- To jest... a właściwie jak ci na imię ?
- Jestem Takeshi Kaguya
Gaara popatrzył na niego zdziwionym wzrokiem.
- To ja walczyłem z twym ojcem ? Kimimaro Kaguya ? – zapytali chórem Naruto i Gaara
- Możliwe. Wiem tylko że zginą przez klan Uchiha.
Ciekawe czy jest silniejszy od swego ojca, pomyślał Gaara
- Ruszymy ale najpierw musisz dowieść że jesteś na poziomie o jakim mówił twój sensei
- Co mam zrobić ?
- Hmm... walcz z Gaarą dopóki nie powiem stop.
- Zgadzam się
Gaara patrzył na niego przerażonym wzrokiem. Kimimaro gdyby nie śmierć zabiłby go.
- No to zaczynajcie !
- Płot kości ! – piasek zablokował atak.
Gaara nakierował pocisk piaskowy na Takeshiego.
Zrobił coś niezwykłego skoczył szybko na pocisk i błyskawicznie skoczyl na wystrzeloną drugą piaskową kulę. Zaczął powoli zbliżać się do Gaary. Sztylet zalśnił zbliżając się do ciała piaskowego ninja. Ciął równo kościanym sztyletem, piasek sparował cięcie, zamachnął się z pół-obrotu i wycelował w tętnice. Nagle coś go odrzuciło. Zrozumiał że to piasek uderzył w niego.
To geniusz, pomyślał Gaara.
- Jesteś genninem, ale zasługujesz na znacznie wyższy poziom ! Jesteś lepszy niż twój ojciec – rzekł Naruto – nie mamy czasu ruszajmy !
*
- Sasuke by się ucieszył
- Czego tak mówisz Naruto ? – zapytała Sakura
- Za wydmą czeka Itachi
Faktycznie, zza oddalonej od nich wydmy wyłonił się członek akatsuki.
Naruto złożył palce to znaku.
- Co robisz ?
- Próbuje go przechytrzyć
Zrobił cienistego klona.
- Zamienię się z nim, będę znajdował się za tą wydma, poczym schował się.
Zbliżali się do Itachiego.
- On jest z klanu Uchiha tak ?
- Tak
- Zabije go ! – rozzłościł się Takeshi
- Co ty ! Nie dasz my rady !
- Zobaczymy – uśmiechnął się, a następnie pobiegł w stronę ninja.
- Kim jesteś ?
- Jestem twoją śmiercią !
Itachi zaśmiał się donośnie !
- Ty zwykły gennin, nie rozśmieszaj mnie
- Hokkotsu: Latająca groza – powiedział i wykonał pieczęć Takeshi.
Uniósł się w górze, rozłożył ręce i nogi a na jego całym ciele wyrosły krótkie kolce które nagle poszybowały w stronę Itachiego. Nie bronił się. Trysnęła krew. Kościane kolce przebiły jego ciało na wylot. Nagle z jednego Itachiego zrobiło się pięćdziesiąt. Zaczął widzieć swojego ojca walczącego z Gaarą. Widział jak Gaara przysypuje go kilka metrów pod ziemią. Widział śmierć. Śmierć za klan Uchiha. Śmierć Kimimaro Kaguya.
- Cóż za wzruszająca historia ! Twój ojciec był słaby !
- Łżesz. Nikt go nie pokonał. On sam umarł ! Pewnie z wycięczenia !
- Nie, powiem ci dlaczego umarł. Bo moc Orochimaru go zabiła. Ta potęga, przeklęta pieczeć go zniszczyła. Skończył się jego limit !
- Katon: Amaterasu !
Zaczął płonąć czarnym ogniem. Ból był nie do zniesienia.
- Nie martw się, to tylko gen-jutsu ! Dam ci żyć, ale da ci przestrogę ! Nie zbliżaj się do członka Akatsuki !
Upadł na ziemię był nieprzytomny.
*
Nad nim stała Sakura, leżał w dziwnym pomieszczeniu.
- Jak się czujesz ? – zapytała
- W porządku, gdzie jesteśmy ?
- W Wiosce Piasku, długo byłeś nieprzytomny. – oznajmiła Sakura
- Musimy się spieszyć – rzekł Naruto
Takeshi wstał mozolnie pocierając rękoma oczy. W pomieszczeniu oprócz Sakury i Naruto było dwóch shinobi. Na pustyni panowała burza piaskowa więc powrót musieli przedłużyć o dzień. Mieli własny pokuj.
Ranek był gorący. Takeshi poszedł do łazienki. W łazience stali Naruto z Sakurą. Rozmawiali. Takeshi cofnął się. Po chwili Naruto całował ją a ona jego. Namiętnie. Nie już rozmowy, łazienki i Takeshiego przyglądającego się wszystkiemu. Był tylko on i Sakura. Cały świat przestał być ważny. Zapora została przełamana.
Takeshi ostrożnie zamknął drzwi poczym zapukał w nie donośnie.
- Zajęte – wydarł się Naruto – Czy nie możemy mieć troche prywatności !?
- Naruto musimy ruszać pójdźmy już
Naruto był zły.
|
Sorry za orty i proszę o ocenę |
|
|
|
|